sobota, 5 stycznia 2013

zaskoczenie...

Wczoraj nie miałam już siły tu pisać stołecznych wieści. Dziś w sumie nadal nie mam siły (i ochoty chyba też) zagłębiać się w szczegóły.

Ustalone zostało, że w marcu kolejny rezonans, celem porównania go z październikowym. Wtedy znów przedstawią mi swój plan, a ja się do niego odniosę.

Zaskoczenie wynikło stąd, że teraz przedstawiono mi scenariusz inny niż w październiku tuż po badaniu. A przecież od tego czasu zdjęcia z tamtego RM się nie zmieniły. Zmiana zdania przez profesora o 180 stopni wprawiła mnie w zdziwienie, niedowierzanie i spowodowała jakąś rysę na zaufaniu, jakie u mnie ma.

Rozważam czy nie pokazać wyników jeszcze komuś, komuś spoza warszawskiego światka.

Póki co ciachania nie będzie, wczorajsza rozmowa zmieniła mój pogląd na pewne kwestie i w sumie nie wiem czy w ogóle jeszcze jakieś będzie...

A tymczasem po głowie chodzi mi...


15 komentarzy:

  1. dziwne bo jak sama piszesz zdjęcia od pażdziernika się nie zmieniły a taki obrót w sprawie może budzić podejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, z doświadczenia radzę - pokaż wyniki komuś jeszcze, kto będzie mógł odnieść się do nich jako osoba zupełnie obiektywna. W kwestii zdrowia ciężko mówić o bezgranicznym zaufaniu, lepiej sprawdzić tysiąc razy i mieć pewność po raz tysięczny, niż najmniejszy cień niepewności.

    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tutaj nie chodzi o niepewność w kwestii diagnozy, to ja sama widzę czarno na białym na RM, z resztą zostałam prawidłowo zdiagnozowana już lata temu, jako 10 letnie dziecko. Bardziej chodzi o kolejność proponowanych operacji, a ja nie do końca chcę ponownie się ciachać... Bo, że ciachać będzie chciał każdy wiem na pewno. Dla mnie gorzej, że do kogo bym nie poszła, to zawsze będę postrzegana jako ciekawy przypadek, który można zobaczyć na żywo, a nie poczytać o nim w książce. Nawet na tle swojej choroby jestem przypadkiem nietypowym. Ale mam to szczęście, że mama też jest lekarzem, choć z innej działki, ale już ją poprosiłam, by uruchomiła kontakty, by popytać kogoś jeszcze o pewne kwestie. Choć nie wiem, czy do całkiem nowej osoby będę miała jakiekolwiek zaufanie. Albo czy w natłoku różnych propozycji działania nie zgłupieję całkiem. Bo jednak faktu, że ktoś od kilkunastu lat już towarzyszy Ci w chorobie, że uratował Ci życie nie da się pominąć.

      Usuń
    2. No tak... całkowicie Cię rozumiem. Dobrze, że mama może Ci pomóc. Takie wsparcie jest bardzo ważne. Rozumiem Cię, ja też jestem ciekawym okazem medycznym, który zawsze chętnie oglądają w szpitalach :) Życzę Ci dużo siły i wiary w lepsze jutro. Trzymam kciuki, by wszystko ułożyło się jak należy!

      :****

      Usuń
  3. No tak zaskoczenie... to słowo idealnie pasuje też u mnie bo jak się okazało przez rok leczyłam się nie tym co trzeba i moje rozstrojenie organizmu w wiadomych kwestiach ma swoją przyczynę. Może zasięgnięcie opinii u kogoś innego nie jest złym pomysłem? A tak z innej beczki: wiesz, że w Matrasie jest teraz -25% na wszystkie książki? Wiem, że ostatnimi czasy dużo czytasz więc rozsiewam info:P J.D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama już uruchomiona, by jeszcze kogoś spytać o tą kolejność operacji, zobaczymy też co w marcu wyjdzie. Bo ja co by kto nie powiedział nie bardzo chce się znowu ciąć, a tutaj nikt nic innego raczej nie wymyśli. O Matrasie oczywiście, że wiem :D Już nie omieszkałam wynieść stamtąd torby książek :D

      Usuń
    2. Ja też!!! Książki od jakiegoś czasu są lekiem na głupie myśli i zbędne zastanawianie się:) J.D.

      Usuń
    3. Dokładnie tak samo jak u mnie. Taki typ leków to ja lubię :D

      Usuń
  4. piosenka bardzo adekwatna; uruchomienie kontaktów też... a czy lekarz tłumaczył, czemu zmienił zdanie, pomimo wyników badań?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tam tłumaczył tylko do mnie nie do końca to przemówiło. A ponieważ ja nie bardzo chcę się ciąć, to stanęło na badaniach.

      Usuń
  5. Ja już swoje zdanie wypowiedziałam.. Konsultacja z innym specjalistą nigdy nie zawadzi :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie umiem tak do końca ufać lekarzom...może tak- kilka razy zawiedli i podchodzę sceptycznie niekiedy. A jak dziwczyny radzą, może warto gdzieś dopytać? A na głupie myśli czasem pomaga spacer... przynajmniej tu =]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam słabe zaufanie do lekarzy. Dlatego nie do końca jestem przekonana, że opinia kogoś całkiem mi nieznanego do tej pory do mnie przemówi. Bo jakby nie patrzeć, to jednak przez te lata wszystkie, które mijały także pod kontrolą tego profesora nie zawiódł mnie ani razu. Po prostu teraz mam odczucie, że niepotrzebnie wprowadził zamęt...Mimo to nie wyobrażam sobie by pozwolić komukolwiek innemu grzebać w mojej czaszce czy plecach. Ale proponowaną kolejność chyba skonsultuję. I na kolejną rozmowę zabieram mamę lekarza, bo rozmowa medyka z medykiem wygląda inaczej niż medyka z laikiem. Nawet jeśli każdy medyk innej specjalności. U mnie na głupie myśli najlepiej działa pieczenie ciasta i od jakiegoś czasu książki :)

      Usuń
  7. Spróbuj ufać, ale konsultuj z innymi lekarzami :* Niczego nie stracisz, a możesz zyskać :*

    OdpowiedzUsuń