wtorek, 16 kwietnia 2013

Trochę pozytywniej - ciasto marchewkowe i kocie wspomnienia ;)

Kiedy rano człowieka budzą promienie słoneczne,
kiedy na dworze włosy rozwiewa już ciepły wiatr,
kiedy w końcu zimowe kozaki zostały zastąpione lekkimi półbutami,
kiedy można się zmęczyć myjąc okna i balkon,
kiedy spojrzenie w ciągu dnia w niebo za każdym razem przynosi niezmierzony błękit,
nie sposób się nie uśmiechnąć i poczuć się radosnym mimo tego całego "zła", które nie odstępuje nas w życiu na krok.

Wiosną nawet kolor ciasta wydaje się bardziej intensywny niż w szare, zimowe dni. Właśnie takim ciepłym kolorem marchewkowe ciasto też przysłużyło się do poprawy mojego nastroju.


 Składniki (na blachę prostokątną o wym.ok. 20 x 30 cm):
1 i 1/4 szklanki oleju
4 jajka
2 szklanki cukru (ja daję 1 i 3/4 szklanki a ciasto i tak jest słodkie)
2 szklanki startej drobno marchewki (dość ściśle ugniatamy w szklance, to ok. 4 średnie marchewki)
2 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
2 łyżeczki przyprawy do piernika
szczypta soli
60 g posiekanych włoskich orzechów
60 g rodzynek
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Jajka z cukrem utrzeć mikserem na jasną puszystą masę. Stopniowo dodawać mąkę i olej nadal miksując. Następnie dodać startą marchewkę, proszek, sodę, przyprawę i sól. Wymieszać na gładką masę. Rodzynki krótko namoczyć w gorącej wodzie i odsączyć. Wymieszać z orzechami. Bakalie zasypać 1 łyżką mąki ziemniaczanej i wymieszać, tak by były obtoczone w mące (to jest sposób mojej babci aby bakalie nie opadły na dno ciasta). Tak przygotowane bakalie dodać do ciasta i wymieszać. Ciasto przelać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i piec w 180'C ok. 60 minut do tzw. suchego patyczka.

Upieczone ciasto posypać cukrem pudrem lub oblać polewą czekoladową, można też zajadać takie całkiem łyse bez żadnych dodatków. U mnie tym razem w mojej ulubionej polewie na bazie prawdziwego kakao.

Składniki na polewę:
1/4 kostki masła
2 łyżki kakao
2 łyżki mleka
3 łyżki cukru pudru

Wszystko umieścić w rondelku i podgrzewać ciągle mieszając aż do uzyskania gładkiej masy. Jeszcze ciepłą polewą oblać ciasto.



Ciasto na zdjęciach jest z połowy podanej porcji, pieczone w tortownicy o śr. 22 cm. Prawda, że cudny ma kolor?

Nie pamiętam, gdzie znalazłam przepis na to ciasto, chyba tu, ale pewna nie jestem.

PS. Wczoraj naszło mnie by sprawdzić folder ze zdjęciami potraw, które czekają aż je tu wrzucę. Chciałam zobaczyć ile tego jest. Sporo, po zdjęciach widać, że dwie przeprowadzki za nami. Przy okazji tknęło mnie by przejrzeć też katalog ze starymi zdjęciami naszej mruczki. Uśmiałam się nieźle, bo koty z wiekiem też poważnieją przynajmniej z wyglądu, bo z charakteru niekoniecznie ;)

Oto jak prezentowała się nasza Miśka krótko po jej przygarnięciu, czyli prawie 2 i pół roku temu:


A pewne nawyki zostały bez zmian...

mały śpioch

duży śpioch
Podobno jak kot śpi brzuchem do góry, to czuje się w 100% bezpieczny. Znaczy się kocia mama ze mnie nie najgorsza chyba ;)


wtorek, 9 kwietnia 2013

Małe wyjaśnienie

Cisza na blogu nie oznacza, że nie działam w kuchni.

Jak najbardziej wciąż kręcę się wśród garnków i foremek. Wczoraj na przykład o 20.30 naszło mnie na robienie szarlotki i o 22.00 można było już konsumować ciepłą, intensywnie pachnącą cynamonem...

Ale...

Jednak znów mi brak chęci wrzucania tu przepisów na to, co pojawia się na moim stole. Liczba zdjęć na dysku oczywiście rośnie, ale do opisywania ich jakoś mnie nie ciągnie. I tak czekają sobie różne ciasta, ciasteczka, obiady... Może jak przyjdzie prawdziwa wiosna, to i motywację będę miała większą?

Tymczasem czekam, aż zrobi się cieplej,
aż roztopią się te wielkie łaty śniegu,
aż na drzewach pojawią się pączki...

Niestety wczorajsze obadanie gałęzi drzewostanu osiedlowego pokazało, że na razie nie widać, by drzewa miały chęć na wypuszczanie liści :/

Czekam na maj, bo koniec kwietnia znów będzie szpitalny.