Ostatnio więcej mnie tu nie ma niż jestem.
Zaglądam do Was, dorzucam swoje trzy grosze w komentarzach, ale jakoś nie mam ani potrzeby, ani ochoty udzielać się u siebie.
Kiedy zaczynałam pisać tego bloga był kwiecień 2012 roku.
Wtedy jeszcze nie miałam najmniejszego pojęcia, że czerwiec będzie taki, a nie inny. Wtedy jeszcze jedzenie było dla mnie wielką przyjemnością i tym samym pichcenie również.
Teraz, gdy jedzenie nie jest już wydarzeniem radosnym, a jedynie walką o to, by coś zjeść, z dużym wysiłkiem i skupieniem wkładanym w to, by kolejny kęs nie zaczął dusić, jak to się czasem zdarza.
Już tyle razy od czasu, gdy moje łykanie jest połowiczne, krztusząc się i nie mogąc złapać powietrza myślałam - no to teraz już na pewno koniec ze mną! Okazuje się jednak, że ciało potrafi trochę wytrzymać bez oddychania i jeszcze żaden zdradliwy kęs mnie nie dobił.
Wraz z upływającym czasem takich podstępnych kęsów jest coraz mniej, ale jednak wciąż każdy posiłek to dla mnie wyzwanie do pokonania, a czynność spożywania (chyba w ramach warunkowania instrumentalnego) zaczęła kojarzyć mi się negatywnie.
Oczywiście mimo tych trudności nadal działam w kuchni. Tworzę różne dobre rzeczy, ale nie mam ochoty już (a może na razie) o nich pisać. Przestałam robić zdjęcia, bo masa archiwalnych zalega na komputerze, a mnie zwyczajnie odrzuca od pisania przepisów.
Dlatego nie wiem, czy ten blog w końcu nie umrze śmiercią naturalną, tak jak umarły wszystkie moje zeszytowe pamiętniki i blog poprzedni.
Może zmieni się tematyka? Czasem kusi mnie, by pisać o tym, co czytam, ale wciąż brak mi odwagi, by dzielić się swoimi wrażeniami z lektury z kimś prócz mojego książkowego guru.
Mogłabym pisać o swojej codzienności, tylko ona wydaje mi się tak stała, że nie widzę sensu by w kółko opowiadać o podobnych rzeczach.
Skasować bloga, nie skasuję, ale chyba będzie mnie tu znacznie mniej niż kiedyś. Może czasem wrzucę jednak jakiś przepis, coś skrobnę od siebie - sama nie wiem co z tym blogiem.
Tak jak i u mnie nieco. Chociaż czytam, zaglądam to jednak bardziej aktywna jestem na tym drugim a pisanie i tu i tam nie ma dla mnie sensu. Wiec swojego zawiesilam. NIe, nie skasowałam. Po prostu zawiesiłam. Szkoda że nie dajesz nowych przepisów bo wiekszosc mi sie podobala ...ale bede czekac - moze cos sie bedzie pojawiac tu :) a moze i ja swojego odswieze. Nie wiem jeszcze
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że jesteś już tylko na mamowych. Zaglądam tam w sumie tylko ze względu na Ciebie i Dropsową :) Jeśli o przepisy idzie, to jak chcesz jakiś konkretny, to zawsze możesz uderzać na gg :) :*
UsuńTa Twoja notka mimo ze nie przepisowa natchnęła mnie :D i właśnie próbujemy pierwszy raz w życiu zrobić coś typu szarlotka/pleśniak :D ahhh...cudnie spoglądać jak Mąż ugniata kruche ciasto ;P
UsuńBlog jeść nie woła ;)
OdpowiedzUsuńNiech sobie tu wisi i czeka na to, aż nabierzesz chęci, by coś tu pisać. Choćby kilka zdań :*
No wiesz i chyba troszkę ze względu na mnie też zaglądasz na mamusiowego bloga :))) Co ma być to będzie, chcę, żebyś pamiętała, że ja chętnie chłonę każdą Twoją notkę bez względu na tematykę czy to przepis czy Twoje życie, ale skoro nie chcesz póki co pisać to ja pamiętaj chętna na spotkanie w realu :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, przepraszam Cię gorąco, że nieopatrznie Cię ominęłam, bo śledzę wszystkie Twoje notki tak samo jak u Happy i Dropsowej. Więc jak najbardziej ze względu na Ciebie też zaglądam :) :*
UsuńA ja Ci mówię, pisz dalej, tylko o książkach ;P
OdpowiedzUsuń:* J.D.
OdpowiedzUsuńmuah, muah ;) :*
UsuńZołziu, i o książkach też można! Albo o przemyśleniach głębinie :) o tym co myślisz, nad czym ubolewasz, o marzeniach... ja tak bardzo lubię Cię czytać!
OdpowiedzUsuńMożna, można tylko ja po prostu nie czuję, żebym coś specjalnie mądrego tak od siebie tu napisała ;) Jak mnie natchnie to coś pewnie skrobnę, albo przepis wrzucę.
UsuńPisz, pisz... Bo będę tęsknić! :*
OdpowiedzUsuńCo ja tu czytam? Możesz napisać choćby - "dzisiaj patrzyłam przez okno na ptaka..." a ja i tak będę klikać i myśleć później... "ooo ciekawe co to był za ptak? " ... nie znikaj, pisz cokolwiek!
OdpowiedzUsuńHeej :) I ja tu trafiłam... I smutno mi jak Cię czytam... Zołzia :* Widzę, że mam sporo lektury do nadrobienia, akurat na te jeszcze zimowe wieczory. Dziękuję za podanie linka. Będę czekać na nowe notki :* Joasia
OdpowiedzUsuńHej, i ja tu trafilam (w sumie to calkiem przypadkiem)...szkoda, ze dopiero teraz :( Mam nadzieje, ze jednak bedziesz sie tu czasami pojawiac, bo lubilam Cie czytac i na slubnym i tu na pewno tez. Powodzenia z wszystkim :) Ewa
OdpowiedzUsuń