Dla mnie taka właśnie jest zupa cebulowa. Aromatyczna,lekko słodka, już po kilku łyżkach robi się człowiekowi cieplutko.
Przepis znalazłam kiedyś w internecie, ale nie pamiętam gdzie. Możliwe, że na jakimś serwisie kulinarnym, gdzie każdy może wrzucić przepis, bo blogi zwykle pamiętam. Jeżeli ktoś identyfikuje ten przepis jako swój, to poproszę o linka, wkleję odnośnik do oryginału :)
Składniki na zupę:(na 3-4 porcje, zależnie od apetytu):
4 średnie cebule
5 łyżek masła
1 łyżka oliwy (ja teraz nie miałam i zamiast dałam łyżkę masła)
1l wywaru warzywnego (może być z kostki, ale na domowym zupa lepsza)
1/2 łyżeczki tymianku (ja daję całą)
sól, pieprz
opcjonalnie 50 ml białego wina półwytrawnego (u mnie dziś bez wina, bo też brak na stanie)
Składniki na grzanki:
4 kromki bagietki
starty żółty ser
papryka słodka do oprószenia
Cebulę obrać i pokroić w grubsze półtalarki. Na patelni rozpuścić masło wraz z oliwą. Dodać cebulę i dusić na małym ogniu ok.20 minut, mieszając od czasu do czasu. Cebula ma mięknąć powoli. Gdy cebula zacznie się rumienić i będzie miała złocisty kolor, przełożyć ją do garnka z wywarem warzywnym. Dodać tymianek, sól i pieprz do smaku. Gotować 15 minut.
Tak mniej więcej wygląda gotowa, uduszona już cebula. |
Kromki bagietki lekko posmarować z wierzchu masłem. Ułożyć grubszą warstwę startego sera i posypać go delikatnie słodką papryką. Zapiec w piekarniku przez około 10 minut (aż do rozpuszczenia sera).
Gorącą zupę nalać do miseczek, na wierzchu ułożyć grzanki i od razu podawać.
U mnie z racji moich problemów związanych z łykaniem, tym razem ta zupa w innej formie niż zwykle. Mianowicie potraktowałam ją blenderem i zmiksowałam na gładko. Konsystencją wyszedł taki półkrem (rzadsze od kremu, gęstsze od standardowej zupy).
Po zblendowaniu na gładko |
Ponieważ zjeść grzanki raczej bym rady nie dała, zaserwowałam zupę z nieco innym dodatkiem. Tarty żółty ser poleciał prosto do talerza, a grzankę zastąpił groszek ptysiowy.
Nie mam niestety zdjęć w wersji pierwotnej z grzanką. Jakoś w czasach, gdy jadłam jeszcze całkiem normalnie, nie wpadłam na pomysł by obfocić cebulową. Dlatego prezentuje w wersji ciut zmienionej. Wy możecie sobie wybrać, którą opcje wolicie :) Obie tak samo pyszne! Zdjęcia takie sobie, bo zup to już całkiem nie umiem fotografować.
Smacznego!
mnie się teraz marzy czosnkowy krem... ale musi jeszcze poczekać... już niedługo ;) a cebulową w tej wersji znam i baaaaaardzo mi smakuje :D
OdpowiedzUsuńMmm, ale pyszna!!!!!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio na szkoleniu jadłam krem z cebuli i był pyszny zupy uwielbiam więc pewnie wypróbuję
OdpowiedzUsuńZjadłabym, zjadła... Zjadłabym, zjadła!
OdpowiedzUsuńTrzęsąc uszami :)
Ale fajnie! W końcu coś na co mi ślinka nie cieknie :D nie cierpię cebuli :D
OdpowiedzUsuńWiem :p wczoraj konsumując ową zupę pomyślałam sobie właśnie "w końcu jakaś bezmięsna potrawa dla Kasi", a za chwilę "ech, przecież ona nie znosi cebuli" :D
UsuńNiestety.. taki mój feler ;) Dla mnie cebula "pachnie" dokładnie tak samo jak dla Marcina ser żółty ;D ale za to dla mnie może to być wersja brokułowa/kalafiorowa/marchewkowa/groszkowa, a już w wersji kremowej - ach! - każda z nich :D
Usuńmnie też cebula zabija ;)
Usuń:D :D
UsuńJa kiedyś próbowałam zrobić zupę cebulową, ale była okropna! Może z Twojego przepisu będzie lepsza :D
OdpowiedzUsuń