piątek, 2 listopada 2012

Opowieść o pewnym serniku

Kiedy byłam ostatnio w stolicy, mój pobyt w szpitalu osłodził mi Michał (brat cioteczny). Przyniósł ze sobą pojemnik pełen sernika. Nie dość, że ciasto było bardzo, bardzo dobre, to jeszcze na dokładkę historia zdobycia przepisu jest ciekawa. Sernik bowiem jest jak w schronisku na Babiej Górze (może ktoś z Was go tam jadł?). Brat będąc tam niedawno na wycieczce ze swoją połówką miał okazję właśnie zakosztować owego ciasta. Sernik zasmakował mu do tego stopnia, że musiał mieć przepis. Już po powrocie do siebie, napisał więc maila do schroniska, odpowiednio sernik skomplementował i poprosił o recepturę. Odpowiedź była szybka i pozytywna :D Dzięki temu wczoraj na zjeździe rodzinnym mieliśmy okazję jeść sernik, który serwowany jest na jednym z beskidzkich szczytów, choć wszyscy siedzieliśmy przy stole w centrum kraju.

Trochę się obawiałam zabawy z sernikiem, bo jakoś dotychczas nie miałam zbytnio ręki do tego typu ciasta. Wychodziło albo za twarde, albo za ciężkie, no po prostu nie takie jak być powinno. To w wykonaniu Michała było odpowiednie, ale biorąc pod uwagę fakt, że sernik jego mamy, jest w rodzinie okrzyknięty najlepszym sernikiem pod słońcem, sądzę, że ma talent do tego po niej właśnie. A ja cóż...Jednak instrukcje od sernikowego specjalisty doprowadziły do tego, że w końcu wyszedł mi sernik o odpowiedniej miękkości i strukturze :D



Składniki na spód:
2 szklanki mąki pszennej (u mnie jak zawsze tortowa)
0,5 szklanki cukru
1 łyżeczka cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 żółtka
1 kostka (250g) margaryny

Mąkę, cukier, proszek wysypać na stolnicę. Zrobić dołek, wlać do niego żółtka. Margarynę pokroić w kostkę i dodać do mąki. Siekać wszystko nożem aż zacznie się kleić, po czym wyrobić gładkie ciasto ręką. Owinąć w folię i schować na ok.30 minut do lodówki. U mnie leżało w lodówce dłużej, przez cały czas kiedy robiłam masę serową.

Składniki na masę serową:
1 kg twarogu półtłustego zmielonego przynajmniej dwukrotnie lub przetartego przez sito
1 szklanka mleka
3/4 szklanki oleju
1 szklanka cukru
16 g cukru waniliowego
2 jajka
6 żółtek
2 opakowania budyniu waniliowego bez cukru

Jajka, żółtka oraz cukry utrzeć na jasną, puszystą masę. Dodawać stopniowo zmielony ser i dalej miksować. Wsypać budynie, zmiksować. Stopniowo wlewać mleko i olej cały czas miksując. Masa jest dość rzadka (jak średnio gęsta śmietana).

Wcześniej zagniecione ciasto wyjąć z lodówki i rozwałkować na placek grubości ok.5mm. Przełożyć ciasto do  blachy wyłożonej papierem do pieczenia (w oryginale blacha o rozmiarach 24cm na 32 cm, ja piekłam w blaszce o wymiarach dolnych 20 cm na 36 cm-ale uważajcie w sklepie i lepiej kupujcie z linijką ;) , bo moja blacha na etykietce miała podane wymiary  24 cm na 39 cm, czyli górne).

Ciasto na spód jest miękkie i raczej klejące. Musiałam dość mocno podsypywać mąką przy wałkowaniu, a potem przenosząc je do blachy przy pomocy wałka trochę się rozlatywało. Więc trzeba trochę palcami dokleić. I ciasto wykładamy tak, aby przykryło spód i boki blaszki, choć do połowy. Ciasto ponakłuwać w kilku miejscach widelcem.

Na tak przygotowaną blachę z ciastem wylać masę serową i od razu wsadzić do piekarnika nagrzanego do 200'C i piec ok.45 minut na opcji góra-dół.

Moje uwagi:
Po pierwsze wsadzenie sernika do dobrze rozgrzanego piekarnika jest bardzo ważne! Włożenie ciasta do piekarnika nie do końca nagrzanego może skutkować wychodzeniem właśnie twardego i ciężkiego ciasta, jak było u mnie dotychczas, bo właśnie robiłam ten błąd, że nie czekałam, aż piekarnik się w pełni nagrzeje. Po drugie masę serową wylewamy na ciasto dopiero jak piekarnik nagrzany, tuż przed włożeniem, tak aby ciasto z masą nie stało razem poza piekarnikiem. Tak zdarzyło się u brata i spód zamiast kruchy wyszedł rozmemłaną kluską. Ja u siebie nauczona na cudzym błędzie, zrobiłam już dobrze i spód wyszedł tak jak powinien.)


Składniki na pianę:
7 białek
5 łyżek cukru pudru
wiórki kokosowe

Białka ubić na sztywno. Następnie po łyżce dodawać cukier i ubijać do wmieszania. Pianę wyłożyć na podpieczony sernik (po tych 45 minutach), posypać delikatnie wiórkami.Zmniejszyć temperaturę do 150'C i piec jeszcze około 20 minut, aż pianka nabierze ładnego rumianego koloru.


Ja swój sernik pierwsze 20 minut studziłam w lekko uchylonym piekarniku. Dopiero potem wyjęłam z pieca. Mimo to pianka trochę mi opadła, ale nie przejmować się tym ;)

Na koniec chciałam jeszcze dodać, że nie używam do serników twarogu wiaderkowego. Wynika to z tego, że już nie raz mi się zdarzyło, że po zmiksowaniu robiła się z takiego twarogu woda po prostu, albo sernik nie miał wcale smaku sernika, albo niezależnie od czasu pieczenia wychodziła ciapa... Dlatego polecam jednak zwykły twaróg. Poszłam za radą brata i kupiłam 4 takie trójkąty po 250g. Ja mieliłam 3 razy, co było dość czasochłonne, ale brat przeciera jedynie raz przez sito i sernik wychodzi tak samo dobrze. 

U mnie też masa serowa nie wypełniła blaszki po brzegi, dlatego piekłam w 200'C około 35 minut. Jak wierzch zaczął się rumienić to wtedy załadowałam piankę i zmniejszyłam temperaturę.



Smacznego!



13 komentarzy:

  1. Chylę czoła tak nisko, że walę grzywką w krawężnik :D Jesteś moim mistrzem. Dla mnie takie ciasto do Mount Everest. Ale spróbuję je upiec.
    W schronisku na Babiej Górze byliśmy. W ramach odpoczynku. I chyba Wojtek jadł tam sernik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bez przesady z komplementami, bo mi się ego tak rozrośnie, że przygniecie męża i kota ;) Natka nie Mount Everest, tylko co najwyżej Babia Góra ;)

      Usuń
  2. Zolzo, nienawidze Cie! Mniammmmmmmmmmm;) style

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Style sobota już jutro, możesz zakupy robić ;) :p

      Usuń
  3. To ja też walę głową (bo grzywki nie mam), ale o biurko i z innego powodu. Łzy w oczach i żal w sercu ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. wygląda smakowicie tylko mi na razie nie wolno:-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. mały kawałek, ale nie sądzę by dotrwał wieczora ;)

      Usuń
  6. Najpierw zrobię sama, w domu - a potem pojadę do schroniska i spróbuję :D Fajny przepis i jaka historia..:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie... następne wyzwania... za kilka lat też może coś mi się uda z sera zrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zrobię to jakem najlepsza z żon!!!

    OdpowiedzUsuń