Jak się okazuje, nawet po ponad 5,5 roku bycia razem, mogą się w związku nadal pojawiać pierwsze razy. Wrażenie, że w tak długim czasie poznało się kogoś od A do Z, to najzwyklejsza w świecie pomyłka. Mianowicie druga połowa może się na długi czas przyczaić, aby nagle zaskoczyć nas na tyle mocno, że trzeba zbierać własną szczękę z podłogi ;)
Wiadomo już, że obecnie jestem na takim jakby L4 od pełnionej przeze mnie zwyczajowo roli. Kura domowa rozsiadła się na kanapie i leży jak ten leń i prócz jedzenia właściwie nie robi nic cały dzień ;) Mąż natomiast chwilowo ma zmienioną posadę i z Pana Starszego Programisty przeistoczył się właśnie w domowego kuraka. Wyboru za dużego nie miał ;) Nie podejrzewałam jednak, że czynności domowe się połówkowi spodobają w takim stopniu. Czasem mam chwilę zwątpienia, czy już na stałe mnie ten kurak z posady nie wygryzie i nie zacznie na dwa etaty zasuwać ;)
Faktem dobrze znanym jest, że nie cierpię prasować. Tą czynność mogłabym skasować, jeśli byłoby to możliwe. Niestety pogniecionych ciuchów nie lubię...
Jednak okazuje się, że jest nadzieja...
Parę dni temu doświadczyłam właśnie kolejnego pierwszego związkowego razu. Chłop własny z żelazkiem w ręku :D Nogi miękkie w moment i serce roztopione :D Opłacało się przetrwać ten szpitalny czas dla takiego widoku :D
Natomiast największa rozkosz ciało zalała, jak z ust mężowych wypłynęły słowa skargi:
-Co tak długo nie robimy prania? Zróbmy jakieś... Prasować mi się chce!
I tu nadmieniam, że ostatnie prasowanie kurak mój robił 3 dni temu zaledwie. Ale skoro mu się tak bardzo chce, to znowu maszyna piorąca poszła w ruch ;) Niech prasuje :D
A ja chyba stałam się posiadaczem superbohatera :D No IronMan jak się patrzy :D
Dobra, wypożycz go nam na jakiś weekend ;D przyda się taki Iron Man ;) ja nie prasuję w ogóle, więc może by się ktoś nad koszulami Marcina zlitował w końcu..;)
OdpowiedzUsuńToż to prawdziwy PrasujMan:) Dobrze dobrze bardzo dobrze:) A Ty odpoczywaj i patrz czy równo poprasowane hihi:)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię prasować. Zwykle wyciągam coś czystego i prasuję przed założeniem. Są też takie dni, kiedy sterta uciekających czystych rzeczy sama wskakuje na deskę do prasowania i już nie mam wyboru - trzeba prasować. Po porodzie Pan Mąż też prasował i też mówił, że to lubi. Niestety, jak teraz ma tak dużo pracy, jakoś serca nie mam prosić go o prasowanie...
OdpowiedzUsuńJa nie prsuje, traktuje cos żelazkiem co ewedentnie musi być nim potraktowne, ale to tuż przed założeniem. A mój mąż koszule prasuje od zawsze sam :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei z domu wyniosłam nawyk, że w szafach wszystko musi być ładnie poprasowane i poukładane ;) Nie umiem wsadzić do szafy czegoś, co nie było wyprasowane. No wyjątkiem są staniki i skarpetki ;)
UsuńI już mnie IP wygryzł :P To ja miałam Ci prasować w ramach umowy za karmienie ciastem :D
OdpowiedzUsuńSię przejmujesz... będziesz mieć ciasto bez prasowania :D
Usuń:D Mistrz deski i żelazka! :D
OdpowiedzUsuńA ja lubię prasować, bo najczęściej robię to oglądając jakiś serial komediowy ;) Przyjemne z pożytecznym!
a czy IronMan jest do wynajęcia? bo u mnie góra powakacyjnego prasowania nieubłaganie rośnie :)
OdpowiedzUsuńDo wynajęcia jakoś mu nie spieszno ;)
Usuńwspaniale! wykorzystuj ile się da! ja chyba za żadne skarby nie namówię Michała na dwie rzeczy: prasowanie właśnie i mycie okien. Reszta, a i owszem, zwłaszcza w szufladzie z bielizną ma wszystko lepiej poukładane niż ja... Może dlatego, że mniej? ;)
OdpowiedzUsuń